24 listopada 2009

I jeszcze.. sypialnia




Posted by Picasa

Sypialnia w Starym Domu


Prosiłyscie mnie o zdjęcia sypialni ze Starego Domu. Spełniam prośby i pokazuję jeszcze nie do końca zrealizowane dzieło... brakuje detali ale już jest bosko.. można spać :). Przedmioty ze zdjęć opisywałam w poprzednim poście. Zaraz wstawię jeszcze, ale to już chyba w następnym poście, z powodu technicznych problemów. Mam kłopoty ze wstawianiem zdjęć "podciąganych" w programie Picassa... muszę nad tym popracować.







Posted by Picasa

22 listopada 2009

Przygotowania czas zacząć..

Wstyd mi, oj wstyd ... Dzisiaj usiadłam do mojego ulubionego zajęcia ... czyli zaglądania do Was. - moich blogowych koleżanek i zobaczyłam ... ilość wpisów przekraczających moje najśmielsze oczekiwania. Każda chwali się przygotowaniami do Świąt, wytworami swojej wyobraźni. Podziwiałam hafty, ozdoby, klimaty, sztućce i nawet kozy :) -  u  Magody. Janusz powiedział, że ona ma rację, bo kozioł śmierdzi przeokropnie. Sam miał okazję się o tym przekonać, kiedy na któreś urodziny (kiedy jeszcze się nie znaliśmy) koledzy podarowali mu takowego na imieniny. Zamieszkał w szopie i ponoć capił tak, że szczególnie wrażliwi nie czuli się dobrze wchodząc do jego "schowanka".  Ciekawe, co to za koledzy byli  i jakie pobudki nimi kierowały. Lepiej nie wnikać;)
Jesteście wielkie ... takie cuda tworzycie, że miło popatrzeć :)
Ja ostatnio także wypiekłam trochę różności masosolnych. Są aniołki, do tworzenia których inspirację czerpałam z Szuflady Duszy,  są ciacha masosolne udające pierniki z lukrem ... chyba dobrze udają bo posmakował je mój Synio maleńki  (stwierdził, że "te ostatnie" były lepsze, bo te jakieś takie ... chyba za słone) - I miał rację, bo moje proporcje masosolne są bardzo słone (2:1 sól: mąka). Pierniki najpierw podsuszałam w piecu po pieczeniu chleba 3 razy, potem dopiekłam razem z tartą śliwkową w 185 stopniach.  To dało im piernikowy, brązowy, podpalany kolor i nie musiałam używać farby. Zawsze korzystam z czasu, gdy coś piekę, ze względu na krakowską, zapożyczoną od Agatki, mojej serdecznej znajomej, oszczędną duszę ;)
Oto moje wytwory, bo dzisiaj tylko to zdjęcie pokażę. Chciałam wstawić też coś, co przygotowałam na candy, ale muszę poczekać na światło dzienne, bo zrobiłam fotkę teraz razem z ciachami ale się nie nadaje.



To są moje wytwory.
Oprócz tego ostatnio nie próżnowałam ... niektóre z Was wiedzą, że od jakiegoś czasu zajmuję się wykańczaniem Starego Domu który w pierwszym zamyśle przeznaczony był do rozbiórki, czyli prościej mówiąc, do wyburzenia.
Po uratowaniu wielu drzew w ogrodzie, które mój M przeznaczył na straty, czyli do wycięcia, zajęłam się ratowaniem Starego Domu. Jeśli któraś jest ciekawa, co to za drzewa uratowałam, powiem :
1. Czarny bez (wieeelki, dojrzały owocujący dziko, namiętnie - teraz spożywamy syropy oraz sok z bzu czarnego (Rybkaa, zrobisz herbatki bzowej ... ? :)
2. Dwa wiśniowe drzewka udające bonsai -same udają bo nikt ich nie formował, ale teraz zacznę bo się rozrosły ...  (Rybkaaa ... a może by tak tej Twojej naleweczki wiśniowej byśmy się napili ... ?? ;)
3. i inne iglaki bez funkcji praktycznej ale po prostu duże, oprócz tego jeden kasztan, i parę innych  ...
                  Wracając do Starego Domu, właśnie dziś (to tłumaczy moją chwilową nieobecność na blogu) zakończyłam pracę nad pierwszym pokojem,  który okazał się być sypialnią. Ponieważ założyłam, że wkład finansowy będzie  minimalny, wszystko, co możliwe, zrobiłam sama:
1.Lampa (szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia "przed" i "po") - stara, okropna, kremowa, z naciekami farby olejnej ... pomalowałam na biało i ozdobiłam decoupage'owo;
2. Nadal w robocie jest lampa stojąca na stolik nocny, abażur z odzysku pomalowany i ozdobiony j/w;
3. okropna ... wstrętna, czarno-biała szafa : odmalowana, wycieniowana;
4. Drzwi odmalowane także (jak szafa) , i krzesło i stolik nocny;
, 5. Zasłony zakupione za 10 zł (dwie) z których powstały zasłony oraz poduszki (dzisiaj), kupione w PeWEKSIE  rzecz jasna;
6. Łóżka kupione za 100 zł za DWIE SZTUKI z materacami, ekstra!! - tylko musiałam je spod Warszawy przytaszczyć i przy okazji zakupiłam  również za 100 sł starą, wielką, piękną szafę (jeszcze nie zrobiona na bóstwo - ma odcięte nogi i czeka na nowe;
7. No i jakieś dwie narzuty, bluzki haftowane z Ukrainy moje i M, których nie nosimy, wiszą na ścianach ... jakaś bluzeczka z haftami moja za mała (przecież skurczyła się w praniu. .. ;), kosz wiklinowy z bogactwem szmateksowych materiałów stojący na szafie, lampion na świeczkę na stoliku nocnym - to wszystko pokażę przy sprzyjających światłach i nastroju.
Zrobiłam powyższe własnymi łapkami.
Okno zostało odmalowane przez Bożenkę i Grzesia, którzy są Święci, doprawdy.
AAAAAA ... I jeszcze co!! W sypialni stoi cudowny, boski ... piec kaflowy w najcudowniejszym, najbłękitszym kolorze błękitu, jaki znam ... taki kolor cumulusów przed burzą ... Co najważniejsze to to, że on działa!! Grzeje bosko i nie trzyma ciepła jak ten w pokoju dziennym ale jak się w nim napali o 20.00 to do rana wystarczy ;)
To chyba najdłuższy post jaki napisałam, więc żeby nie rozpieszczać Was i przywyczajać, zakończę.
Mogłam spożytkować wenę do opowiadania dla Koła Gospodyń Wiejskich , ale mam nadzieję, że i na to wena przyjdzie,
DOBRANOC





14 listopada 2009

KRÓLIKOWA EPIDEMIA


Taaak.. Nie poprzestałam na jednym króliku.. Pierwszy w kolejce był mój Jasio, dla którego powstał cienkonogi Joe w jeansowym ubranku. Druga w kolejce była Kasia, Dama wcale nie już taka małoletnia, bo 19 jej stuknęło.. Nie wstydziła się z Króliczką wsiąść do tramwaju!!! Jak dla mnie - bomba :)
W kolejce stoją nadal a ja już nie mam ociepliny do wypełniania:)
Muszę wpaść do Moniczki i zapytać czym można jeszcze tildy wypełniać.. może są jakieś inne sposoby - szybsze. Przychodzą mi do głowy takie kulki styropianowe ale nie wiem czy to się nadaje.
Póki co choróbsko nas dopadło, dzieci mają po 40stopni już 4 dzień..
Niezbyt to optymistyczne, zwłaszcza, że jak do tej pory ja czułam się ok ale widzę, że i mnie coś dopada..
Wielkimi krokami zbliża się 1000 wejście na moją stronę, a na tą okazję candy obiecałam...
Już zabieram się do myślenia co też tam przygotuję..
Zmykam pod ciepły kocyk.



Posted by Picasa

11 listopada 2009

Moja Tilda




Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Tildę na innych blogach, pomyślałam, że co to za bohomaz!! Dziwiłam się, skąd to COŚ przyszło i co to za moda. I proszę!! Dzisiaj wyciągnęłam maszynę, i tak oto powstała pierwsza Tilda w sukience. Mój Jasio zamówił już sobie u mamy Tildę w spodniach, bo ta jest "Dziewczyńska" przecież..  męczyłam się okrutnie.. tułów robiłam 2 razy a sukienka ledwo się dopięła na Tildowym okrągłym brzuszku.
Dziękuję Monice za inspiracje i pomoc dzięki jej krótkim kursom.
Skorzystałam z opisu wykonania misia i conieco podejrzałam.
Nie widać tego na zdjęciach, ale moja Królisia jest wielka, ma 70 cm wzrostu.
Dumna jestem z mojego dzieła i teraz mogę sobie w spokoju poczytać do poduchy.
dobraaanoc...

06 listopada 2009

Focaccia w towarzystwie..






Ostatnio buszując po Waszych blogach trafiłam na przepis na focaccię. Niestety nie pamiętam, gdzie to było, ale jeśli przypadkiem właścicielka tego cudownego wpisu przeczyta mojego posta, to bardzo dziękuję, gdyż focaccia dzisiaj spadła mi jak z nieba:))
Odkąd odkryłam ten wpis i zamieściłam w mojej komputerowej książce kucharskiej ( taką tez posiadam)
chodziło to za mną jak cień. I kiedy wczoraj zobaczyłam samochód rybny na naszej "wsi" od razu wiedziałam co kupić do towarzystwa szanownej Pani Focaccii ;).
Już spieszę z wyjaśnieniami: otóż tam, gdzie mieszkam (czyli tak trochę za miastem) nie ma niestety sklepu rybnego. Jest za to Pan Rybka, który zaczyna przyjeżdżać samochodem pełnym ryb, jak tylko zaczynają się temperatury ok. 0 stopni :) . Gwarantuje to świeżość i nie ma wszechobecnych much.. Od tego czasu spożycie ryb w naszej rodzinie wzrasta znacznie, czego dowodem są dzisiejsze pstrągi w towarzystwie wspomnianej wcześniej focaccii.. Użyłam przypraw do ryby przywiezionych z Grecji, i najwspanialszej oliwy jaką znam. Kupuję ją w Almie (w mieście oczywiście), widać ją na zdjęciu (taka najniższa butelka z żółtym płynem). Nazywa się Hacienda Chambergo ecologico.  Pochodzi z Sewilii i pływa w niej rozmaryn, co nadaje jej charakterystycznego posmaku. Jest po prostu pyszna!! Oprócz tego że dodałam jej do focaccii , to jeszcze nalałam do miseczki, posypałam rozbitym w moździerzu kolorowym pieprzem i maczaliśmy w tym kawałki świeżo upieczonej focaccii. Mowię Wam - Cud - Miód!! I do tego winko..
Jak tylko dokopię się do bloga w którym znalazłam przepis zaraz umieszczę tu linka. A póki co.. może któraś ma ochotę upiec to wstawię z mojej książki. jakby co to piszcie ;)
Miłego wieczoru i pogodnego weekendu!!
Posted by Picasa

05 listopada 2009

Nagroda dotarła :)

Dzisiaj zajrzałam na bloga Agnieszki i odetchnęłam z ulgą. Paczuszka w końcu dotarła 
i to w całości, bałam się że coś się potłucze :)
Cieszę się bardzo z jej radości, to miło obdarowywać innych i obserwować jak się cieszą :)
Mogę więc, jak obiecałam, zamieścić zdjęcie puszki z ciachami.
U mnie po ciastkach nie został nawet okruszek, chyba czas zabrać się za następne..
Szukam foremki do wycinania ciastek w kształcie konika na biegunach..
może któraś wie gdzie coś takiego można dostać? 
zaraz pogrzebię na allegro..może tam mi się poszczęści..


Posted by Picasa

02 listopada 2009

PRZEPIS NA DOMOWE CIACHA

Candy zakończone, podam więc przepis dla tych, którym się nie poszczęściło.
Jest naprawdę prosty i nie ma cudów, żeby cokolwiek się nie udało :)
Zaczynamy:)
Potrzeba nam 6 żółtek, od których odlewamy 1 łyżkę i zmieszaną z łyżką mleka odstawiamy
jako polewę do posmarowania ciach;
 do miski wsypujemy 2 szklanki mąki,
robimy w środku zagłębienie i dodajemy żółtka,
7/8 szklanki cukru pudru
oraz kostkę masła w temperaturze pokojowej
pokrojonego na kawałki i osolonego do smaku :)
 
 
 
wszystko razem ugniatamy palcami aż powstanie jednolita, lepka masa


powstałą kulkę rozwałkowujemy lub formujemy palcami
na placek grubości dowolnej ale nie cieńszej niż 5 mm.


wykrawamy ciasteczka, oraz nacinamy je lekko po wierzchu
np. w krateczkę dowolnym narzędziem -
mogą być i kółeczka, wedle fantazji


 smarujemy przygotowaną mieszaniną mleka i żółtka,
i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 185 stop. na ok 10 minut, aż się przyrumienią :)


 po upieczeniu czekamy aż ostygną (zapach jest zniewalający)
 
 
i cóż....
ZJADAMY CAŁĄ BLACHĘ
ALBO NAWET DWIE
W JEDNO POPOŁUDNIE
:))))))


SMACZNEGO!!!

01 listopada 2009

OGŁOSZENIE WYNIKÓW CANDY

Losowanie zostało zorganizowane przy kolacji moich synków, którzy patrzyli na mnie ze zdziwionymi minami, co też matka znowu  wyprawia. A ja najpierw wypisałam, jak to określił starszy, który umie czytać, jakieś dziwne teksty (..."ale one mają dziwne imiona..")...



następnie pocięłam kartkę i wrzuciłam losy do urny, w którą wcieliła się nasza zabytkowa patera...





poodwracałam i pomieszałam karteczki,
poprosiłam Jasia o wylosowanie jednej z nich...
synek sięgnął do naczynia...





i oto wylosował tą, która wygrała pierwsze moje candy!!!

 

To do niej wyślę we wtorek puszkę pełną ciasteczek i niespodziankę. Mam nadzieję, że pochwali się wygraną na swoim blogu i ja też zrobię to tutaj, chociaż dopiero wtedy, jak przesyłka dotrze do właścicielki. Pozostałym dziewczynom bardzo dziękuję za udział w zabawie, i zapraszam do następnej, którą planuję na 1000 odwiedziny mojego bloga. Pozdrawiam Was miło i życzę miłego tygodnia.
Jutro relacje z pieczenia ciach!! Będą bowiem świeżutkie jak bułeczki z piekarni:)



Dzisiaj losowanie





Pragnę zawiadomić, że dziś wieczorem odbędzie się uroczyste losowanie zwycięzcy moich ciasteczek :). Pomoże mi w tym mój synek i to w jego łapkach spoczywa tak ważne zadanie. Dziękuję wszystkim dziewczynom za udział. Miło mi tym bardziej, że poznałam nowe osoby z pasjami. Panów jak zwykle zabrakło, ale to chyba nic dziwnego :). Ciacha będą się piekły na świeżo przed wysyłką, zdjęcia i przepis, tak jak obiecałam, także się pojawią.
A tymczasem... migawki z wczorajszego spacerku..







Posted by Picasa