Nastrój potrafi mi poprawić wiele rzeczy.. Dzisiaj są to skończone dzieła wielkanocne, zeszłoroczny baranek wyciągnięty z pudła, które wytaszczyłam dzisiaj z kotłowni i przejrzałam zawartość.
Ale najbardziej cieszy mnie kubeczek. Zakupiłam wczoraj dwa kubki. Jeden to spóźniony prezent ode mnie dla mnie na Dzień Kobiet, o czym pisałam już w poprzednim poście, a drugi to prezent dla męża, z okazji... hm.. niech będzie bez okazji:). Żeby nie było, kupiłam sobie też rajstopy, jak tradycja nakazuje. Tulipany dostałam, więc ten kubełek może być aktem wdzięczności za tyle pięknych kwiatów. Nie był to jeden biedny tulipan zakutany we wstążeczkę w serduszka, ale cały pęk czerwonych kwiatków ze stulonymi główkami. Myślę więc, że mały prezent bez okazji jak najbardziej się Panu Darczyńcy należy;).
Ostatnio w ramach wiosennego odtruwania pijemy z Januszem zieloną herbatę. Ta z wczorajszego zakupu okazała się strzałem w 10! Z dodatkiem cynamonu, kardamonu, świetnie rozgrzewa i jest baardzo aromatyczna. Kubki są boskie, posiadają bowiem zaparzacz, takie sitko, które doskonale się sprawdza i jest bardzo wygodne. Całego efektu dopełnia "czapeczka" pod którą magiczny napar nabiera mocy sprawczej :)
Polecam i już wpadłam na pomysł o którym może jutro..albo pojutrze ;)